wtorek, 29 grudnia 2015

Sylwestrowe TOP10 - Piosenki

Zanim lista, to dwie sprawy! Pierwsza: wczoraj pięćsetna osoba weszła na tego bloga! :D A jako że Wróg Uliczny istnieje od niespełna miesiąca, śmiem uznać to za osiągnięcie! ^^ A teraz druga - pewnie ci z Was, którzy zaglądają tu regularnie, zauważyli (nie)drobną zmianę w wyglądzie Wroga. Sytuacja była taka, że koleżanka, Ola, zwróciła uwagę, że taki pusty graficznie się wydawał. I się z nią zgodziłam, ale, jako że jestem lekkim ułomem informatycznym, stwierdziłam, że nijak nie potrafię czegoś z tym zrobić. I Ola zaoferowała swą pomoc ^^ I to jest właśnie dzieło Oli, znanej jako Natura z Polski lub też Aurona (pomagał Marian ^^). Mamy nadzieję, że się podoba nowa wersja Wroga Ulicznego!

Jak tam ostatnie dni roku? Mam nadzieję, że dobrze! I, żeby umilić Wam ten czas, przedstawiam Wam listę dziesięciu piosenek, według mnie najlepszych. Aczkolwiek też nie tak do końca - w pierwotnej wersji na liście było osiem piosenek jednego zespołu, Within Temptation. Zostawiłam tylko jedną ich piosenkę, a za jakiś czas z pewnością ułożę TOP10 tylko dla piosenek tego zespołu. Ale to kiedyś, a teraz zapraszam! :D

MIEJSCE 10

Simon Curtis - Hypnotized Jeśli nie lubicie takiej muzyki, to bez obaw! Reszta listy jest w nieco innym klimacie. W każdym razie, ta piosenka kojarzy mi się z nieznanego powodu z serią Dary Anioła. Czy ktoś mi to wyjaśni?

MIEJSCE 9

Sabaton - Metal Machine To już zdecydowanie bardziej typowe dla mnie klimaty. Co lubię w tej piosence? To, że wychwala muzykę metalową. Większość wspomnianych w niej utworów znam, niektóre nawet bardzo lubię. A samo Metal Machine jest jakieś takie... Sympatyczne?

MIEJSCE 8

Skillet - Rise Chociaż dawno nie słuchałam tej piosenki, to od razu wiedziałam, że znajdzie się na tej liście. I w pierwotnej wersji miała miejsce szóste, ale przeszukując internet, MP3 i dysk znalazłam znalazłam jedną piosenkę, która kompletnie wywróciła tę listę do góry nogami. I nie zajmuje pierwszego miejsca! Po prostu miałam problem z jej umiejscowieniem xD

MIEJSCE 7

30 Seconds To Mars - This Is War Kocham głos wokalisty, a ta piosenka wyjątkowo mi się spodobała. I choć spora część piosenek mi nie podchodzi, to mogę z czystym sumieniem rzec, że dla jego głosu warto chociaż raz posłuchać kilku z nich.

MIEJSCE 6

Linkin Park - Breaking the Habit, czyli LP w moim ulubionym wydaniu. Album, z którego ta piosenka pochodzi, jest zdecydowanie moim ulubionym. Wahałam się między dwoma innymi utworami tego zespołu (Numb i Catalyst), ale to dzięki tej piosence ich poznałam i chyba przez to jest mi najbliższa.

MIEJSCE 5

Placebo - Fuck You Ta piosenka po prostu wpadła mi w ucho. Poznałam ją na stronie 8tracks.com, słuchając playlisty poświęconej Nathanowi Prescottowi, postaci z gry Life is Strange. I większość piosenek była bardzo przeciętna, a ja jednocześnie pisałam z koleżanką. I wtedy zaczęła się ta piosenka i ja już wiedziałam, że ją uwielbiam. Głos tego wokalisty też ma w sobie To Coś. I powiem Wam, że gdy pierwszy raz słuchałam tego utworku, to aż mnie ciarki przeszły.

MIEJSCE 4

Fall Out Boy - My Songs Know What You Did In The Dark (Light'em up) Tak, wiem! Tytuł długi w cholerę! Ale co poradzić? Piosenka świetna! Nie wiem jak inni, ale ja mam wrażenie, że mówiącym w niej jest jakiś psychopata albo coś... Ale może to kwestia tego, że mam w zwyczaju słuchać muzyki po nocach.

MIEJSCE 3

Nightwish - Sleeping Sun Niesamowity głos Tarji, piosenka bardzo klimatyczna. Pierwotnie była na drugim miejscu, ale ostatecznie, po moim długim wahaniu, spadła na trzecie. Tu mogę zaznaczyć, że śpiewa w niej jedna z trzech wokalistek Wielkiego Trio (mojego i nie tylko mojego), Tarja Turunen. Pozostałymi wokalistkami z Wielkiego Trio są Sharon den Adel (wokalistka Within Temptation) i Amy Lee (wokalistka Evanescence). I TU ZAZNACZAM - nazwa Wielkie Trio nie funkcjonuje ^^ Ja je tak nazywam, aczkolwiek wielu ludzi podziela moje zdanie :) Kłócą się tylko, która jest lepsza!

MIEJSCE 2

My Darkest Days - Can't Forget You Nie wiem, co jest w tej piosence. Ale nie jestem w stanie przestać jej słuchać od ponad miesiąca, więc coś w niej być musi!

MIEJSCE 1

Within Temptation - Jane Doe Od początku wiedziałam, że to MUSI być na pierwszym miejscu. Jest to najlepsza piosenka, jaka kiedykolwiek powstała. Jest esencją twórczości Within Temptation i pięknym pokazaniem możliwości głosu Sharon.  Nie ważne, co w życiu usłyszę, ta piosenka zawsze będzie moim numerem jeden!

Cieszę się, że mogłam się z Wami podzielić moimi ulubionymi kawałkami! Życzę Wam dobrej zabawy! Do napisania! ^^

niedziela, 27 grudnia 2015

Twórcze zajęcie - kolorowanki dla dorosłych

Cóż, może zacznę od sprostowania - dzieci też mogą w nich rysować, nie zawierają nieodpowiednich treści. Po prostu wymagają odrobiny cierpliwości, której małe dzieci zwykle nie mają. O jakich kolorowankach mowa?


Historia z nimi dość przydługa. Bo razem z koleżanką jeszcze w październiku się wybrałyśmy do empiku, żeby pooglądać sobie nawzajem prezenty urodzinowe (urodziłyśmy się tego samego dnia) i nagle ona wyciąga kolorowanki. Właśnie tę jedną i jeszcze jedną, też autorstwa Millie Marotta. I w sumie stwierdziłam, że spoko, fajnie! Ale jednak kupiła mi ołówki i węgiel rysowniczy ^^ No a ja tak kilka razy zachodziłam do sklepu, oglądałam, zastanawiałam się... Ale w końcu stwierdziłam, że szkoda mi kasy. Ale moja siostra dostała tę kolorowankę pod choinkę. A że się hella nudziłam, to wzięłam i zaczęłam kolorować. Teraz się nie mogę oderwać! Tu macie przykładowe kolorowanki z tej książki:




Te kolorowanki są naprawdę pracochłonne, ale efekt jest niesamowity! Oto moje koniki morskie i częściowo zrobione motylki:


Koniki morskie męczyłam dwa dni po 2-3 godziny dziennie, ale nieźle się bawiłam. Efekt oceńcie sami ;) Dla zainteresowanych: książka ta kosztuje 29,90 w empiku. Do wypełniania polecam porządne kredki i cienkopisy. Miłego kolorowania i do napisania wkrótce!

Były kociaki, to dziś kicaki

Witam wszystkich! Jakiś czas temu było co nieco o kotkach (a głównie o moich kotkach), więc dziś o tytułowych królikach. Króliki to moje UKOCHANE stworzenia, numer jeden ze wszystkich! No, konkurują z nimi jeszcze ptaki kiwi, ale ich nie da się udomowić... Dla osób, które nie wiedzą, jak wygląda ptak kiwi:


(źródło zdjęcia: http://dinoanimals.pl/zwierzeta/kiwi-apteryx-ptak-z-nowej-zelandii/ ) Słodziak, nieprawdaż?

W każdym razie, króliki towarzyszyły mi od najmłodszych lat, łącznie z tym, że pluszowy królik, którego dostałam jako kilkumiesięczne dziecko, wciąż jest moim ulubionym! (a nie ma już nosa ani oczu, a ucho i jedna łapka się już któryś raz odpruwają) A już jako trzylatka dostałam żywego królika, Kicunię. Nie jestem w stanie Wam jej pokazać, poza tym musiałam się z nią pożegnać 5 marca 2010 roku. Był to bodajże piątek, a Kicka zdechła ze starości. Z pewnością dziś kica razem z innymi w jakimś króliczym niebie czy coś.

Kilka dowodów na to, że króliki są AWESOME:



(źródła zdjęć: tutu i tu)

A to nie koniec! Chcecie więcej? Proszę! Oto pewien wyjątkowy królik! Poznajcie Mariana!




Marian jest właścicielem... Podopiecznym koleżanki z internetu, poznanej na forum Life is Strange, znanej jako Aurona, Natura lub też Natura z Polski, którą serdecznie pozdrawiam!

I to tyle na dzisiaj! BTW, jak Wam minęły święta? :)


środa, 23 grudnia 2015

Świąteczne info

Notka informacyjna! Z racji tego, że mamy teraz taki okres a nie inny, następny wpis może się opóźnić. Postaram się dodać coś w niedzielę, ale prawdopodobnie wrócę dopiero we wtorek. Z pewnością nie później!

To skoro już informacje, to mogę mniej więcej zapowiedzieć, co się będzie pojawiać w najbliższym czasie. Z pewnością pojawi się notka o królikach (najcudowniejszych istotach, jakie istnieją), może coś więcej o jedzeniu, a także na sylwestra planuję podzielić się z Wami moim top 10 piosenek ^^

Dzisiaj krótko i na temat. Pozostaje mi tylko życzyć Wam wesołych świąt! :)

niedziela, 20 grudnia 2015

Rollercoaster emocjonalny, czyli Life is Strange

Chyba każdy oglądał kiedyś jakiś serial, czytał książkę czy grał w grę, z którą zżył się do tego stopnia, że po skończeniu musiał najzwyczajniej w świecie usiąść i pozbierać się z podłogi. Czasem towarzyszy nam bunt w stylu: "Ja się nie zgadzam, to zakończenie nie istnieje". To uczucie towarzyszyło mi m.in. po skończeniu dość przeciętnej trylogii - Niezgodnej. Innym razem łapiemy doła, tak jak ja po przeczytaniu Kosogłosa. Ale chyba tylko Pieśń Lodu i Ognia zafundowała mi taki rollercoaster emocjonalny, jak gra Life is Strange.


Gra ta została stworzona przez francuskie studio DONTNOD Entertainment we współpracy z firmą Square Enix. Przyjmuje podobną formę jak znane gry Telltale, takie jak The Wolf Among Us, tzn. opiera się na decyzjach samodzielnie podejmowanych przez gracza. Jest podzielona na pięć epizodów, jak to bywa w tego typu grach.

Nie chcę za wiele zdradzać z samej fabuły, więc postaram się pisać krótko i ogólnie. W grze wcielamy się w osiemnastoletnią Max Caulfield, uczennicę Blackwell Academy. Jest zwyczajną, dość cichą dziewczyną, która pasjonuje się fotografią. Poznajemy ją jednak w dość nadzwyczajnych okolicznościach - Max budzi się w lesie w czasie burzy, a konkretniej tornada. Okazuje się to jednak być tylko snem, wizją. Niedługo potem mamy szansę natknąć się na plakaty zaginionej dziewczyny, a jeszcze potem główna bohaterka odkrywa w sobie niezwykłą moc - możliwość cofnięcia czasu. To właśnie ten element, który wyróżnia tę grę spośród innych. Nie zdradzę Wam jednak, w jaki sposób odkrywa w sobie tę zdolność ;) W każdym razie, jeszcze tego samego dnia Max spotyka swoją starą przyjaciółkę, Chloe. Okazuje się, że to ona rozwiesza te plakaty zaginionej. Więcej już Wam nie zdradzę. No, dla bardzo zainteresowanych mogę dodać, że kwestia tornada i zaginionej Rachel Amber to dwa główne wątki gry.

Ogólnie rzecz biorąc, Life is Strange ma cudowny, niepowtarzalny klimat, świetnie zbudowane postacie, kilka ciekawych wątków pobocznych, genialny soundtrack i fabułę, na której opis aż brakuje mi słów. W porównaniu do gier Telltale ma dużo więcej możliwości interakcji ze światem, a te wszystkie szczegóły stały się źródłem niezliczonych teorii dotyczących gry, których tworzenie i poznawanie stanowiło dla mnie świetną rozrywkę :) Nie wspominając już o tym, jak fantastycznych ludzi poznałam dzięki tej grze. Jest ona też inspiracją dla rysowników do tworzenia różnorodnych fanartów.

Gra ma też drobne wady, jak chyba każda. Pierwszą z nich jest niedopasowanie ruchu warg postaci i tego, co mówią. Ale to drobiazg, który w końcowych epizodach wydawał się być poprawiony. Drugą są... Zakończenia. Chociaż "wady" to za mocno powiedziane. Gdy już nieco ochłonęłam, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie były one złe. Były po prostu przeciętne. A że gra jest zdecydowanie ponadprzeciętna, wszyscy (ja też) oczekiwaliśmy równie ponadprzeciętnych zakończeń. Zresztą, jak znajdziecie różne teorie, to sami zobaczycie, czego gracze oczekiwali ;) W każdym razie, zakończenia nie dorównały poziomem całości gry.

Czy ta gra wywołała u mnie śmiech? Tak. Czy łzy? Też. Czy skłoniła do refleksji? Zdecydowanie. Jak już wspomniałam wcześniej, dzięki niej poznałam też fantastycznych ludzi, a tworzenie teorii i artów dawało tyle samo frajdy co sama gra ^^ Także czy warto zagrać? WARTO.

A co do wcześniej wspomnianych artów, oto kilka z nich (arty, zwłaszcza te w linkach, mogą zawierać hella spoilery!):





Te cztery są mojego autorstwa ^^ Mogliście się na nie już wcześniej natknąć. Jeśli chcecie zobaczyć więcej moich rysunków, zapraszam tutaj. A to arty kolegi Pricefielda, którego poznałam właśnie dzięki Life is Strange:



tu link do małej galerii z jego artami! :)

To tyle na dzisiaj! Do napisania wkrótce!

sobota, 19 grudnia 2015

Kociaki

Cóż... Czy tylko ja uważam, że kociaki są urocze? Fakt, bywają nieznośne, złośliwe i destrukcyjnogenne, ale nic nie odbierze im tego uroku, gdy się zwijają w puchatą kuleczkę! Potrzebujecie dowodu? Proszę bardzo!



Są to zdjęcia jednego z moich kociaków, Angelka. Przesłała mi je moja Kuzynka, za co serdecznie jej dziękuję! W każdym razie, czy ta biało-ruda istotka nie jest przecudna?

Najbardziej lubię, gdy Angel lub Diablo (drugi kotek, którego zdjęć chwilowo nie posiadam) wieczorem położą się ze mną w łóżku i zaczynają mruczeć. Problem pojawia się wtedy, gdy w środku nocy wpadają w szał zabawy, jak to młode kotki. Bo wtedy jest dość głośno i właśnie destrukcyjne.

Ale koty to nie tylko słodkie puchate kuleczki, mruczące wieczorami do ucha! Kto ma kota, ten wie. Bo to są podłe i przebiegłe istoty! Zwłaszcza, jak działają w grupie (Diablo i mój Angelek). Przykładem jest ich wspólnie przeprowadzona akcja na kanapce mojej Siostry. Ona sobie siedziała i jadła kanapkę, a jeden z koteczków ją zaczepiał. Gdy była zajęta odpędzaniem Angelka (bo to chyba on zaczepiał), to drugi pod ręką skoczył, porwał kanapkę z jej ręki i nawiał, a zaraz po nim nawiał też Angelek i wspólnie ucztowały na podłodze. Nie ma to jak kocia wataha w domu, nie?

Hm... To w sumie tyle. Jak wszystko pójdzie dobrze, to się odezwę jutro! A żeby nie było Wam smutno, to na pożegnanie macie jeszcze jedno zdjęcie Angelka! :*

niedziela, 13 grudnia 2015

Słodkości wigilijne

Witam wszystkich! Zgodnie z zapowiedzią, dziś pojawi się Coś. I tym Czymś będą tytułowe słodkości, a konkretniej jedna słodkość - piernik. Nie wiem, jak u Was, ale u mnie nie ma Bożego Narodzenia bez piernika (jest to też jedno z moich ulubionych ciast), także postanowiłam podzielić się z Wami prostym, sprawdzonym przepisem.

Składniki:
1/2 kg mąki
1 szklanka cukru pudru
karmel zrobiony z 1 szklanki cukru kryształu i 1/2 szklanki wody
1 cukier waniliowy
1 przyprawa do piernika
250 g masła
4-5 jaj (zależy od ich wielkości)
2 łyżeczki sody oczyszczonej
3-4 łyżki miodu płynnego
*można dodać 2-3 łyżki kwaśnej śmietany; ja dodaję, jeśli z jakiegoś powodu masa wyjdzie za gęsta

Zacznę od tego, jak zrobić karmel. Wodę i cukier kryształ należy umieścić w jednym garnku i mieszać do rozpuszczenia cukru na wolnym ogniu. Nie można dopuścić do zagotowania. Potem odstawić, żeby ostygł i nieco zgęstniał.
Masło, cukier waniliowy i cukier puder utrzeć, dodając po kolei żółtka. Dodać przyprawę do piernika, ostudzony karmel i miód, porządnie wymieszać. Na koniec dodać mąkę i sodę oczyszczoną. Na tym etapie można też dodać śmietanę. Białka ubić na sztywną pianę i wmieszać do masy. Całość wyłożyć na blachę i piec przez ok. 40 min w temperaturze 180 stopni.

A oto efekty dzisiejszej próby przedświątecznej :)

Życzę Wam wszystkim smacznego! ;)

środa, 9 grudnia 2015

Na powitanie słów kilka

Serdecznie witam wszystkich, którzy w jakiś tajemniczy sposób trafili właśnie do Wroga Ulicznego, czyli (w tym przypadku) mnie. Bardzo się cieszę, że tu trafiliście. I pewnie chcielibyście wiedzieć, co możecie tutaj znaleźć. A znajdziecie tu... Cóż... Na pewno zdarzy mi się kiedyś zrecenzować jakąś książkę, podzielę się z Wami kilkoma przepisami na ciasta, jak jakiś rysunek uda mi się wybitnie, to też się tu znajdzie... Nie zabraknie moich przemyśleń, możecie być o to spokojni. Krótko mówiąc, sama nie do końca wiem, o czym to ma być. Ale będzie i mam nadzieję, że znajdziecie tu coś, co Wam się spodoba.

Ze spraw organizacyjnych: posty będą pojawiały się w soboty lub niedziele, w zależności od mojego planu na weekend. Już mogę uprzedzić, że w tym tygodniu notka pojawi się w niedzielę. Prawdopodobnie będą to godziny popołudniowe lub wieczorne, czasem mogę napisać późną nocą. O wszelkich opóźnieniach postaram się informować Was na bieżąco.

To może jeszcze mała prośba. Jeżeli już tu traficie, przeczytacie to, co napisałam i zrodzi Wam się w głowach jakaś myśl odnośnie Wroga Ulicznego, proszę o zostawienie komentarza. I nie jest to żebranie. Chodzi mi przede wszystkim o wskazanie mi tego, co jest dobrze, a co źle. Przyznaję się, jestem początkującą blogerką i nie do końca jeszcze się orientuję, co i jak. Konstruktywne i uzasadnione opinie (zarówno pozytywne, jak i negatywne), może nawet zawierające wskazówki, bardzo mi pomogą poprawić jakość bloga :)

To chyba wszystko na dzisiaj! Jeszcze raz, witam wszystkich na Wrogu Ulicznym!