sobota, 28 maja 2016

Kilka słów o Eurowizji

A tak! Wiem, że tegoroczna Eurowizja odbyła się już jakiś czas temu, ale w moim umyśle wciąż jest świeża w moim umyśle, więc napiszę o niej kilka słów.

Które piosenki mi się podobały? Przedstawiam Wam listę moich 10 ulubionych piosenek z tegorocznego konkursu! (Michała Szpaka nie wliczam, gdyż - jako Polka - jestem subiektywna w ocenie tej piosenki).

MIEJSCE 10

Wielka Brytania, czyli Joe i Jake z utworem You're Not Alone. Skoczna, pozytywna piosenka, której musiałam posłuchać x razy, nim się do niej przekonałam.

MIEJSCE 9

Cypr, czyli Minus One w piosence Alter Ego. Nie wiem, co jest w tej piosence, ale kupiłam ją od pierwszych dźwięków gitary. Mogę? Mogę!

MIEJSCE 8

Rosja, czyli Siergiej Lazarev i You Are The Only One. Piosenka chwytliwa, przyjemna... Eurowizyjna, jak ja to lubię mówić. Ludziom się podoba, nie drażni, jest dobra. Po prostu.

MIEJSCE 7

Litwa, czyli Donny Montell w utworze I've Been Waiting For This Night. Gdy oglądałam półfinał, uznałam tę piosenkę za najlepszą z najgorszych, gdy typowałam swoich dziesięciu faworytów i nie wiedziałam, kogo dać na dziesiąte miejsce (mowa tylko o danym półfinale). A potem obejrzałam grande finale i... No to jest to po prostu. Nie wiem, czy on lepiej zaśpiewał, czy ja miałam lepszy humor czy co... Ale nagle mi się spodobała. I tyle.

MIEJSCE 6

Szwecja, czyli Frans z kompozycją If I Were Sorry. Gospodarze się popisali, bo piosenka prosta, spokojna i przyjemna. Zdecydowanie zasłużyła na wysokie miejsce i uznanie widzów.

MIEJSCE 5

Bułgaria, czyli Poli Genova w piosence If Love Was a Crime. Wpadająca w ucho i ma refren w ojczystym języku! Lubię to! Nawet bardzo!

MIEJSCE 4

Węgry, czyli "Przystojny Freddie" i Pioneer. Szczerze? Piosenka fajna, ale mnie rozwalił chór i jego choreografia... *próbuje zatańczyć podobnie* Dobra... Odpuszczę sobie.

MIEJSCE 3

Łotwa, czyli Justs i kompozycja Heartbeat. Urzekł mnie jego schrypnięty głos. *śpiewa* FEELING YOUR HEARTBEAT! THAT'S WHAT I WANT... *ogarnia się* No dobra, trochę mnie poniosło. Ale co ja na to poradzę, że mi się podobało?

MIEJSCE 2

Gruzja, czyli Nika Kocharov & Young Georgian Lolitaz w piosence Midnight Gold. Nieco cięższe brzmienie, czego tak bardzo na Eurowizji brakuje, a co kocham! I te światła jeszcze... Oczy mi wysiadły, jak to oglądałam!

MIEJSCE 1

Ukraina, czyli Jamala i jej wspaniałe 1944. Majstersztyk. Kobieta ma głos, śpiewała całą sobą i piosenka jest nawet w moim guście. Zasłużenie wygrała, choć jestem przeciwna narodowemu jury. Ale o tym za chwilę.

No, za chwilę czyli teraz. Czy tylko ja uważam, że należy zlikwidować narodowe jury, bo to upolitycznienie konkursu? Dlaczego głosy kilku osób mają być równe głosowi całego kraju, co? Wiem, że moja ukochana Ukraina przegrałaby wtedy z Rosją, ale LUDZIE wybrali właśnie Lazareva. Pogodziłabym się z tym i żałowała, że więcej ludzi nie zagłosowało na Ukrainę, ale nic więcej. No i doskonale było widać, jak głosy tego jury się ma do głosu ludu. Nijak się ma! No właśnie! Skąd mamy wiedzieć, czym się kieruje te kilka osób? Proponuję likwidację narodowego jury i oddanie głosu ludziom!

Kolejna sprawa. Zaraz napiszę zdanie. Będzie ono podkreślone. Oto ono:

Koreanka reprezentująca Australię na Eurowizji prawie wygrała.

Kto widzi coś zabawnego? Czy tylko mnie bawi Australia na EUROwizji? Gościnnie OK, ale... No cóż. Pewnie będę za to hejtowana, ale uważam, że Eurowizja jest konkursem europejskim. Niech  przemianują Eurovision Song Contest na Worldvision Song Contest. Albo utworzą nowy konkurs o tejże nazwie. Wtedy się zamknę.

No, to tyle. Na zakończenie piosenka, która wygrała w 2009 roku: Alexander Rybak - Fairytale. Norwegia, gdyby kogoś to ciekawiło. I wiecie co? Kocham skrzypce!

Do napisania za tydzień!

niedziela, 22 maja 2016

TOP 10 - seriale

Witajcie wszyscy! Dopadła mnie blokada twórcza... Ale jakoś sobie poradzę! Chyba... W każdym razie, mam nadzieję, że Wam się spodoba!

MIEJSCE 10

Chicago Fire, czyli historia strażaków i ratowników z pewnej chicagowskiej remizy. Jedną z głównych ról gra tam Jesse Spencer, znany z serialu Dr. House. Co mi się w tym serialu podoba? Nie wiem, bo nie jest on tak do końca w moim typie, ale szybko przywiązałam się do Shay i Matta. Przyjemnie się ogląda, jest akcja, są dramy, czasem ktoś zginie... Dobre na letnie wieczory, gdy nie ma co robić w domu.

MIEJSCE 9

The Walking Dead, które lubię za... Absurd. Oglądam to i w którymś momencie przestałam się zastanawiać nad sensem niektórych działań bohaterów. Jak na razie najlogiczniejszą postacią jest dla mnie Carl. A o czym jest ten serial? Zombie atakują, a Rick i spółka chcą przeżyć za wszelką cenę! Tak w baaardzo wielkim skrócie. Co tu jest? Zombie, flaki, przemoc, flaki... Ogólnie krew się trochę leje. I prawie wszyscy giną.

MIEJSCE 8

Zabójcze umysły - trochę z innej strony, bo serial o grupie z FBI zajmującej się tworzeniem profili psychologicznych seryjnych morderców. Bardzo ciekawy, nieco inny niż większość kryminałów. Osobiście dość mocno zżyłam się z Reidem, jednym z bohaterów. Jeśli ktoś lubi mrok, zagadki i kryminały, to polecam.

MIEJSCE 7

Dr. House, czyli niereformowalny genialny lekarz i jego ekipa zajmują się najtrudniejszymi przypadkami chorób w kraju. Świetna kreacja głównego bohatera, a także pozostałych postaci, przeplatające się wątki medyczne z prywatnymi sprawami bohaterów, bardzo fajne poczucie humoru i ciekawe zwroty akcji.

MIEJSCE 6

Sposób na morderstwo, czyli czworo studentów prawa mający praktyki u renomowanej pani adwokat, którzy wplątują się w morderstwo. Cóż powiedzieć? Zaintrygował mnie dobrze zastosowany zabieg mieszania wydarzeń z "wcześniej" i z "teraz". Zdecydowanie buduje napięcie, charaktery głównych bohaterów też są niczego sobie.

MIEJSCE 5

Queer As Folk... Wielu takich seriali nie znajdziecie, a przynajmniej ja takich nie znalazłam. Pięć sezonów opowiadających o życiu grupy zupełnie różnych ludzi ze środowiska LGBT. Powiem tak: oglądając ten serial śmiałam się, płakałam, wściekałam i popadałam w depresję. A jeszcze go nie skończyłam. Łatwo przyszło mi się wczuć w ten świat, błyskawicznie polubiłam Briana (a później jeszcze Justina). Każda postać ma charakter. Niestety, jeżeli ktoś nie lubi tematyki gejowskiej, to nie polecam.

MIEJSCE 4

CSI: Kryminalne Zagadki Nowego Jorku, czyli mój sentyment. CSI oglądałam już jako mała dziewczynka (gdy rodzice myśleli, że grałam na komputerze, bawiłam się czy coś) i do tej pory lubię wracać do tego kultowego już chyba kryminału. W rankingu umieściłam NY, ponieważ najbardziej mi odpowiadał jego klimat (no i Danny Messer!). Odcinki może i schematyczne, ale to kryminał. W każdym odcinku są morderstwo, zbieranie dowodów, przesłuchania, pościgi i aresztowania. Mnie takie rzeczy kręcą, więc mi się to podoba, tak?

MIEJSCE 3

Gravity - serial zupełnie inny od poprzednich i kolejnych. Opowiada on o grupie ludzi, którzy przeżyli próbę samobójczą i próbują się odnaleźć na nowo w życiu poprzez uczęszczanie do grupy wsparcia. Jest to nieco wulgarny komediodramat, który obejrzałam w jeden dzień. Śmiałam się, płakałam, czekałam na rozwój wątku miłosnego, a na zakończeniu padłam. Powiem tak: kocham ten serial, ale pewnych rzeczy się po prostu nie robi. NIE ROBI. Ale i tak było warto. Gorąco polecam!

MIEJSCE 2

Doctor Who, czyli podróże w czasie i kosmosie. Nie potrafię opisać, co mi się w tym serialu podoba. Chyba wszystko. Bohaterowie, motyw podróży w czasie, różne krainy, zawsze jest coś nowego... Ten serial ma w sobie wszystko: humor, zagadki, przygody, kosmitów, potwory, nieśmiertelność, podróże... Czego więcej chcieć? (Ja chcę z Doktorem wyruszyć na zwiedzanie Wszechświata!!!)

MIEJSCE 1

Supernatural, który jest pierwszym serialem, który tak mi się rzucił na mózg i serce. Dwaj bracia jeżdżący w swojej impali i zajmujący się wszelkimi sprawami paranormalnymi, anioły, demony, Śmierć... A to wszystko też opatrzone fantastyczną muzyką, humorem i niepowtarzalnym klimatem. Nawet fakt, że każdy bohater umiera przynajmniej raz jest do przeżycia!

No, to koniec na dzisiaj! Do napisania za tydzień!

piątek, 13 maja 2016

Blokada twórcza i jak sobie z nią radzić, a także trochę żali i nerwów

Taa... Czy ktoś jeszcze zna ten ból? Życzę Wam, żebyście go nie znali, bo gdy doświadczam braku weny, to mam ochotę kogoś zagryźć. Autentycznie. A niestety dziś mam taką blokadę. Więc co? A wyżyję się i poużalam! Kto mi zabroni, ja się pytam! (A niech ktoś spróbuje, to zagryzę! ZAGRYZĘ!)

No, wspomnę jeszcze, że mam rozdział do napisania i kurde mam rozpisane wszystko w punktach, ale ubrać w słowa już nie umiem...

Jak ja radzę sobie z brakiem weny? Mam dziesiątki sposobów, w zależności od nastroju. No, to zaczynamy!
a) Muzyka - najlepszy sposób. Nie wiesz, co napisać? Znajdź piosenkę w klimacie tego, co usiłujesz z siebie wydusić, i samo przyjdzie! (w końcu...)
b) Książki - jak nie mogę posłuchać muzyki (jak np. teraz, bo kurna internet na tej wiosce zabitej dechami odmawia mi dziś posłuszeństwa), to czasem biorę książkę i czytam. Tylko zwykle skutek jest taki, że całą zyskaną energię poświęcam na siedzenie do trzeciej nad ranem, bo rzeczona książka okazuje się fantastyczna. No cóż, bywa.
c) Chipsy, lody, oranżada, itp. - w skrócie: wszystko co niezdrowe i zawiera dużo soli/cukru. Może nie jest to zdrowa metoda, ale pomaga poradzić sobie ze stresem spowodowanym niemocą twórczą, szczególnie długotrwałą (GDZIE SĄ MOJE LODY MIĘTOWE I SZEŚCIOPAK ORANŻAD, JA SIĘ PYTAM?!). No co? Każdy ma swoje słabości!
d) Świeże powietrze - gdy jestem zdrowa, lubię wyjść na spacer albo postrzelać z łuku. Chociażby po ogródku. Ale nie, teraz oczywiście muszę być chora! W każdym razie, polecam. Pomaga odświeżyć umysł, to taki mentalny reset.
e) Rozmowa - jak mam blokadę, to rozmawiam z siostrą albo którymś z przyjaciół o tym, co mogłabym z siebie wydusić. I albo mówią całkiem do rzeczy, albo tak bredzą, że zaczynam wymyślać coś nadającego się do użytku. W obu przypadkach cel zostaje osiągnięty.
f) Zwierzęta - jak ktoś posiada, to wie. Moje kochane koteczki lubią chodzić mi po klawiaturze, gryźć mnie, drapać, spać mi na szyi... A gdy je głaszczę, to wpadam na dobre pomysły (ale teraz buszują w przydomowej dziczy, podobnie jak pies).
g) SIADAJ NA DUPIE I MYŚL! - czyli skrajna desperacja. Wyżyj się, gap się na migający kursor, żeby się dobić, napisz coś randomowego! Ale nie waż się wstać, póki nie skończysz! I dzisiaj chyba pozostaje mi zmieszanie metod e) i g)...

No! Wyżaliłam się i jest mi jakoś lepiej! Za jakość dzisiejszej notki nie odpowiadam, jestem chora, niewyspana, mam zakwasy od kaszlu i ogólnie PATOLOGIA, jakby to powiedziała moja przyjaciółka, która chyba wspiera mnie mentalnie w czasie pisania. A przynajmniej próbujemy prowadzić konwersację online (średnio nam idzie, bo mój internet wciąż umiera).

No dobra, koniec na dzisiaj! Jeszcze tylko zmęczyć rozdział na wattpada i sobie odpocznę...

sobota, 7 maja 2016

TOP 10 - ścieżki dźwiękowe

Witam wszystkich, to znowu ja! Tak, znów zadręczę Was swą obecnością, swymi przemyśleniami i... Tak, zgadza się! Swoją listą dziesięciu ulubionych soundtracków! Znajdą się tu piosenki na pewno z filmów i gier komputerowych. I może z seriali, sama nie wiem. Dobra, do rzeczy!

MIEJSCE 10

I don't wanna miss a thing - znana wszystkim piosenka z filmu Armageddon. Piosenka mi się podoba... W przeciwieństwie do filmu. Nie wiem, dlaczego. Po prostu... Ale posłuchać polecam!

MIEJSCE 9

Intro serialu The Walkig Dead - tak, intro! Ono ma w sobie to coś. Wzbudza niepokój, czyli to, co ma wzbudzać sam serial (aczkolwiek jemu wychodzi to nieco gorzej). Choć utworek krótki, przyznaję, że się rozwija i to całkiem przyzwoicie. No i skrzypce, co zawsze wychodzi muzyce na plus! (opinia subiektywna)

MIEJSCE 8

Hanging Tree, czyli Drzewo Wisielców - piosenka z filmu Kosogłos. Część Pierwsza. Jak dla mnie jedna z najlepszych scen w całych Igrzyskach Śmierci, w dużej mierze właśnie dzięki piosence. Tak właśnie powinno się robić tego typu sceny! Przyszli reżyserzy, uczcie się!

MIEJSCE 7

Hedwig's Theme, czyli melodia z Harry'ego Pottera. Idealnie wpasowująca się w klimat filmów, opowiadaną historię i ogólnie... Cudo! I przyznaję, chciałam to początkowo umieścić miejsce wyżej, ale... Zniechęcił mnie fakt, że ciężko mi idzie granie tego utworu na keyboardzie xD Wiem, jestem subiektywna, ale to mój blog, moja lista i mi wolno!

MIEJSCE 6

Główny motyw z gry Dragon Age: Inkwizycja. Nie przejmujcie się prawie minutowym, bardzo spokojnym początkiem. Utwór nabiera tempa. I ma skrzypce. Kocham skrzypce. To taki piękny instrument...

MIEJSCE 5

Falling into a dream z gry FarCry 3. Co tu dużo mówić? Mogłabym słuchać bez przerwy!

MIEJSCE 4

Now We Are Free z filmu Gladiator. Podobnie jak w przypadku miejsca dziesiątego, piosenka mi się podoba, choć film niekoniecznie... Nie bijcie! To nie moja wina, że filmy nie w moim guście mają świetną muzykę!

MIEJSCE 3

Dusk of a Northern Kingdom z gry Wiedźmin 3: Dziki Gon. Od pierwszego momentu zakochałam się w tym utworze. Lubię taką muzykę - pełno instrumentów, żywiołowa. Polecam! (podobnie jak pozostałe piosenki z tej wyśmienitej gry!)

MIEJSCE 2

Santa Monica Dream z gry Life is Strange, o której już zresztą pisałam. Piosenka IDEALNIE oddaje klimat gry oraz poniekąd moje uczucia w stosunku do niej. I pewnie nie pokochałabym tej piosenki tak bardzo, gdybym nie znała gry... Ale i tak polecam. POLECAM!

MIEJSCE 1

Requiem for a dream - Tak, wiem. Banalnie, przewidywalnie, może nawet wybrałam coś przereklamowanego. Ale w tym utworze jest to coś... To coś, co sprawia, że przechodzą mnie ciarki, że serce bije mi nieco szybciej. I dlatego (a także dlatego, że jest to po prostu kawał porządnej roboty muzycznej) właśnie ten utwór ląduje na miejscu pierwszym.

Łał! Zwykle tworzenie list jest cholernie trudne, a ta przyszła tak... Naturalnie. Od razu wiedziałam, co jak ma być! I zaznaczam, żeby nie było: jest to mój osobisty ranking, więc pewnie wielu z Was się ze mną zgadzać nie będzie.

To już tyle na dzisiaj! Do napisania za tydzień!

środa, 4 maja 2016

Fakty i mity o mężczyznach

Witam po drobnym opóźnieniu! Na wstępie chciałam za nie przeprosić - dużo się działo w zeszłym tygodniu, nie miałam na nic czasu. No ale! Najlepiej od razu przejdźmy do rzeczy! W zeszłym tygodniu rozprawiałam się z mitami o kobietach... Dziś zajmijmy się stereotypowym facetem!

MIT - prawdziwy mężczyzna potrafi wszystko naprawić.

FAKT - nie każdy facet musi być złotą rączką. Są faceci potrafiący coś naprawić i niepotrafiący, sprawni i niezdarni. Tak samo jak są kobiety kłótliwe i zgodne. Proste? Proste! No, to lecimy dalej!

MIT - emocje są im obce.

FAKT - to nie wina mężczyzn, że okazują je inaczej. I każdy ma inny poziom wrażliwości. Dwóch facetów może zareagować skrajnie inaczej na to samo wydarzenie (to samo tyczy się kobiet). Czyli moja notka sprowadza się do tego, co ostatnia: to kwestia charakteru, nie płci.

MIT - chłopaki nie płaczą.

FAKT (uwaga! zawiera lokowanie produktu!) - obejrzyjcie Supernatural. Może i jest to tylko serial fikcyjny, ale doskonale rozprawia się z tym mitem. I żeby nie było, uważam go za świetny serial! :D

MIT - mężczyźni nie znają się na kolorach.

FAKT - różnie z tym bywa. Ostatnio miałam ciekawą konwersację z kolegą. Spytałam się go o kolor mojej torby (uważam, że jest zielona, ale pół mojej rodziny wciska mi kit, że jest czarna!). I on powiedział, że ona jest tak trochę zgniłozielona, ale w sumie podchodzi trochę pod brązowy... I nagle z dupy było coś o limonkowym, podczas gdy dla mnie istnieją trzy odcienie zielonego: jasnozielony, ciemnozielony i oczojebnie zielony. Także tutaj to chyba kwestia indywidualna (aczkolwiek faktem też jest, że na daltonizm cierpią głównie mężczyźni).

MIT - mężczyźni nie rozumieją kobiet.

FAKT - mężczyźni, którzy uważają kobiety za potwory z innej galaktyki, faktycznie ich nie rozumieją. Ci, którzy są świadomi ich człowieczeństwa, jakoś sobie radzą. Czasem bywa ciężko, bo bywamy (CZASAMI) nieznośne, ale to samo tyczy się Was, panowie!

MIT - wszyscy mężczyźni lubią piłkę nożną.

FAKT - część mężczyzn lubi piłkę nożną. Kwestia gustu!

No, to chyba wszystko! Mam nadzieję, że przyjemnie się czytało. I na zakończenie pragnę podziękować Ani i Julii, które podsunęły mi te stereotypy, gdy ja popadłam w niemoc twórczą. I tak pewnie tego nie czytacie, ale obie jesteście wspaniałe!

W każdym razie, wracam do rutyny! Widzimy się w weekend!