piątek, 13 maja 2016

Blokada twórcza i jak sobie z nią radzić, a także trochę żali i nerwów

Taa... Czy ktoś jeszcze zna ten ból? Życzę Wam, żebyście go nie znali, bo gdy doświadczam braku weny, to mam ochotę kogoś zagryźć. Autentycznie. A niestety dziś mam taką blokadę. Więc co? A wyżyję się i poużalam! Kto mi zabroni, ja się pytam! (A niech ktoś spróbuje, to zagryzę! ZAGRYZĘ!)

No, wspomnę jeszcze, że mam rozdział do napisania i kurde mam rozpisane wszystko w punktach, ale ubrać w słowa już nie umiem...

Jak ja radzę sobie z brakiem weny? Mam dziesiątki sposobów, w zależności od nastroju. No, to zaczynamy!
a) Muzyka - najlepszy sposób. Nie wiesz, co napisać? Znajdź piosenkę w klimacie tego, co usiłujesz z siebie wydusić, i samo przyjdzie! (w końcu...)
b) Książki - jak nie mogę posłuchać muzyki (jak np. teraz, bo kurna internet na tej wiosce zabitej dechami odmawia mi dziś posłuszeństwa), to czasem biorę książkę i czytam. Tylko zwykle skutek jest taki, że całą zyskaną energię poświęcam na siedzenie do trzeciej nad ranem, bo rzeczona książka okazuje się fantastyczna. No cóż, bywa.
c) Chipsy, lody, oranżada, itp. - w skrócie: wszystko co niezdrowe i zawiera dużo soli/cukru. Może nie jest to zdrowa metoda, ale pomaga poradzić sobie ze stresem spowodowanym niemocą twórczą, szczególnie długotrwałą (GDZIE SĄ MOJE LODY MIĘTOWE I SZEŚCIOPAK ORANŻAD, JA SIĘ PYTAM?!). No co? Każdy ma swoje słabości!
d) Świeże powietrze - gdy jestem zdrowa, lubię wyjść na spacer albo postrzelać z łuku. Chociażby po ogródku. Ale nie, teraz oczywiście muszę być chora! W każdym razie, polecam. Pomaga odświeżyć umysł, to taki mentalny reset.
e) Rozmowa - jak mam blokadę, to rozmawiam z siostrą albo którymś z przyjaciół o tym, co mogłabym z siebie wydusić. I albo mówią całkiem do rzeczy, albo tak bredzą, że zaczynam wymyślać coś nadającego się do użytku. W obu przypadkach cel zostaje osiągnięty.
f) Zwierzęta - jak ktoś posiada, to wie. Moje kochane koteczki lubią chodzić mi po klawiaturze, gryźć mnie, drapać, spać mi na szyi... A gdy je głaszczę, to wpadam na dobre pomysły (ale teraz buszują w przydomowej dziczy, podobnie jak pies).
g) SIADAJ NA DUPIE I MYŚL! - czyli skrajna desperacja. Wyżyj się, gap się na migający kursor, żeby się dobić, napisz coś randomowego! Ale nie waż się wstać, póki nie skończysz! I dzisiaj chyba pozostaje mi zmieszanie metod e) i g)...

No! Wyżaliłam się i jest mi jakoś lepiej! Za jakość dzisiejszej notki nie odpowiadam, jestem chora, niewyspana, mam zakwasy od kaszlu i ogólnie PATOLOGIA, jakby to powiedziała moja przyjaciółka, która chyba wspiera mnie mentalnie w czasie pisania. A przynajmniej próbujemy prowadzić konwersację online (średnio nam idzie, bo mój internet wciąż umiera).

No dobra, koniec na dzisiaj! Jeszcze tylko zmęczyć rozdział na wattpada i sobie odpocznę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz