Czy tylko ja mam tak, że mam od groma planów, zachcianek i potrzeb, ale nie mam czasu, bo szkoła? (w Waszym przypadku być może praca?) Że nie mogę pójść do kina, bo ślęczę nad lekcjami i notatkami do pięciu klasówek, które mam mieć w danym tygodniu? Mam nadzieję, że tak. Bo jeśli nie, to wszyscy mamy najzwyczajniej w świecie przerąbane.
*Lista ta oparta jest na osobistych doświadczeniach i wcale nie musi się pokrywać z Waszym życiem
1. Czytanie książek - problem pojawił się w drugiej gimnazjum., gdy przyszło mnóstwo lektur. A że staram się dobrze uczyć, czytam te lektury. Nie dałam rady z czterema (aczkolwiek jedną mam zamiar przeczytać!), ale to dlatego, że:
a) zbyt nie ogarniałam
b) odłożyłam na zbyt ostatnią chwilę
c) Pan Tadeusz
d) książka mi się rozleciała
Wracając do problemu, w ciągu tych dwóch lat z hakiem uzbierał mi się gigantyczny stos książek, które bardzo, ale to bardzo chcę przeczytać, ale nie mam czasu. A gdy mam czas, to jestem zbyt zmęczona, by czytać i idę spać. Na wakacjach nie zdążyłam przeczytać wszystkich, zmniejszyłam go tylko o trzy pozycje, a do tej pory przybyło mi z dziesięć kolejnych... Niech żyje szkoła, yay!
2. Rozwijanie swoich pasji - ze względu na szkołę musiałam zrezygnować z części zajęć dodatkowych (a wcale jakoś dużo ich nie było!). Przez tydzień chodziłam wściekła i zaczynałam ryczeć - ze złości, że nie jestem w stanie ogarnąć własnego życia. A czemu nie mogę go ogarnąć? Bo NIECH ŻYJE SZKOŁA!
3. Chodzenie do kina - to mnie ostatnio dobiło. Chciałam sobie pójść na Most Szpiegów. Ale ze względu na... Zgadnijcie co, musiałam się uczyć do sprawdzianów. Ciągle. Non stop. Do tego zajęcia dodatkowe, z których udało mi się nie zrezygnować... Kiedy w końcu rozluźnił mi się grafik, PRZESTALI GRAĆ ten film w kinach. Niech żyje szkoła. (tak, w tym przypadku jest to Kropka Nienawiści)
4. Spotykanie się ze znajomymi - gdy chcemy się spotkać, nie da rady. To oni uczą się na sprawdzian, to ja mam angielski, to jakiś projekt do szkoły, to odrabianie dnia w sobotę... Moja koleżanka (którą serdecznie pozdrawiam) ostatnio powiedziała: "Mam tyle do zrobienia, że nie wiedziałam, co olać pierwsze. Olałam Dżumę". Skoro nie ma się czasu na zrobienie wszystkich obowiązków, to co dopiero znaleźć go na spotkanie z przyjaciółmi!
5. Sen - nie, nie żartuję. Osobiście w tygodniu zdarza mi się spać mniej niż 5h. Czasem się do późna uczę, ale zwykle jestem tak zestresowana szkołą i innymi ważnymi dla mnie sprawami, że nie jestem w stanie usnąć. Jakiś czas temu na angielskim mieliśmy temat o zdrowiu i padło pytanie, ile godzin sypiamy. Odpowiedzi były między 4-6h, tylko jeden chłopak odpowiedział 11h (jak on to robi?!). Gdy spytała, czy to przez szkołę czy zabawę, ktoś odpowiedział, że oba po trochę. Bo coś w tym jest. Nie da się tylko uczyć, jeść i spać. Czasem siedzę do późna, żeby się odstresować po szkole, bo wcześniej nie mam czasu, bo... Nauka. Ale tak to już wygląda, niestety.
I jeszcze jedno - NIE twierdzę, że uczniom jest tak bardzo źle czy coś, bo jestem świadoma, że szkoła to dopiero wstęp do dorosłego życia. I jeżeli to jest dopiero wstęp, to współczuję wszystkim, którzy żyją pełnowymiarowo. Może ktoś mnie uświadomi, że w dorosłym życiu aż tak źle to nie wygląda?
O, i jeszcze jedna rzecz - z tego, co napisałam, może wynikać, że uczę się Bóg wie ile. Chcę zaznaczyć, że generalnie dość szybko zapamiętuję, więc i tak nie muszę poświęcać szczególnie dużo czasu nauce... Ale jak mam 7 lekcji dziennie, pięć dni szkolnych, codziennie kartkówka (a czasami kilka lub po kilka sprawdzianów tygodniowo), to jednak trochę schodzi, by się nauczyć na 5.
Uf... Wypisałam się i czuję się o niebo lepiej! :D Idę dalej zszywać pluszowego królika, a Wy w komentarzach piszcie, co Wy chcecie robić, ale nie macie na to czasu! Do napisania za tydzień! ^^